Stand-up w Sztokholmie - Mateusz Socha na scenie - Relacja Sztokholmianki
- Milena Zaremba
- 26 paź 2023
- 2 minut(y) czytania

Sztokholmianka ze Stowarzyszenia Polskie w Szwecji zdaje relacje ze stand-apu! :D
W Sztokholmie panuje ciemny jesienny wieczór. Niebo nie szczędzi deszczu - to sztokholmski przydział południowego "deszczu stulecia", który nadciągnął z Wielkiej Brytanii. I w tych okolicznościach uratować polskie nastroje ma podczas swojego stand-upu Mateusz Socha - ciekawe czy wie, że to jeden z ostatnich występów w przeznaczonym do rozbiórki pawilonie Stockholmsmässan w Älvsjö; tu na pewno ponownie się nie zobaczymy.

Moja znajomość polskiej sceny komediowej zatrzymała się w czasach, kiedy Marylin Manson miał problemy z forsycjami - jakoś się temat uciął po przeprowadzce do Szwecji, więc kim jest Mateusz Socha naprawdę przed wydarzeniem nie wiedziałam. I postanowiłam, że tak zostanie, bo lubię niespodzianki i dam się zaskoczyć. Poza opiniami ekspertów - siostra dała znać, że "spoko", a brat koleżanki, z którą poszłam na show rozwinął ocenę do "chamskie żarty i czarny humor" - to mogłoby być na Trip Advisor.

Sala wypełniona niemal po brzegi
Z jakiegoś powodu, show opóźnione było o kwadrans, po czym okazało się, że dostaniemy support - na scenie pojawił się Grzesiek Wójtowicz.

A teraz czas na główną gwiazdę tego wieczoru
Na scenie Mateusz Socha!

Stand-uper odniósł się do rzeczywistości, którą wszyscy znamy: z autopsji czy ze słuchu. Wymarzony wazon, negocjacje ceny schodów, lekarz myślący, że jest zabawny jak wujek Zdzisiek na imieninach ciotki Danki... To taki humor, który lubię - satyryczny, w którym odbija się rzeczywistość, który nie bazuje na tym, że Socha zmienia głos, robi śmieszną minę czy walnie coś wulgarnego, a jedynie traktuje to wszystko jako przyprawy.

Czy zatem warto? Tak, jeśli nie masz kija w wiadomej części ciała i nie rażą cię dowcipy bardzo na krawędzi. Zdecydowanie nie dla każdego - jak to z humorem bywa. Ja miałam bardzo przyjemny wieczór i dobrze się bawiłam!
Comentários